piątek, 28 stycznia 2011

Lexus IS220d


Lexus czyli luksus, niezbyt wyszukana konotacja, jeśli chodzi o nazwę dla bogato wyposażonej Toyoty. Nazwa wprowadzono celowo w USA pod sam koniec lat 80tych, aby klienci nie kojarzyli nowopowstałych modeli z nazwą Toyota, która kojarzyła się z solidnymi i niezawodnymi, japońskimi samochodami, ale tylko powiedzmy klasy średniej. 
Pójście dalej i przeskok do klas wyższych, wymógł powołanie nowej marki, która przeciętnemu Amerykaninowi nie kojarzyła się z Toyotą, tylko z japońską niezawodnością oraz luksusem.
Ach znowu, ten luksus. Ciekawy czy gdyby Toyota najpierw chciała podbić rynek w Europie. a dopiero potem w Stanach, też tworzyłaby nową markę. Mieszkańcy USA dali się nabrać w pewien sposób, my Europejczycy jesteśmy chyba jednak trochę bardziej inteligentni od nich w tych sprawach.
Wsiadając do tego samochodu miałem nadzieję, iż spełnię jedno ze swoich marzeń, przejażdżka za kierownicą Lexusa i, że będą towarzyszyły temu niesamowite przeżycia. Dodatkowo potęgowały to niezwykle korzystne opinie dziennikarzy motoryzacyjnych zarówno z gazet, jak i pewnego redaktora z polskiego kanału motoryzacyjnego, który testował Lexusa IS w wersji F. Poza tym rodzinne tradycje kupowania Toyot od dobrych 10 lat, oraz gorące namawianie znajomego dealera do zakupu IS 220 , jak tylko pojawił się na naszym rynku, ostatecznie pogłębiły mój głód na ten samochód oraz wyostrzyły wszystkie zmysły.

Sam początek wizyty w salonie był już bardzo obiecujący. Przyjęto nas bardzo miło, zaproponowano kawę lub coś innego do picia, w oczekiwaniu na pracownika, który miał się nami zająć. Biorąc pod uwagę bardzo wczesną porę, około 9 rano oraz nieprzespaną noc w oczekiwaniu na ten dzień, był to bardzo uprzejme i dobrze świadczy o firmie oraz jej podejściu do klienta, nawet tego młodego. Czegoś podobnego doświadczyliśmy wcześniej jedynie w Volvie, później już w żadnym innymsalonie niestety nie. Kilkanaście minut jakie spędziliśmy oczekując na jazdę testową pozwoliły nam po pierwsze przyjrzeć się dokładnie całej ofercie Lexusa na rynku polskim (nie bierzemy pod uwagę aut sprowadzany zza oceanu), po drugie znalezienia istotnych różnić pomiędzy wersja IS 220, a 250. Niestety to drugie nam się nie udało i w sumie dobrze, gdyż jak powiedział nam później dealer, jeśli chodzi o widoczne różnice (wymiary, wygląd etc.) to oba auta są identyczne. Różnie je to co znajduje się pod maską. Generalnie jednego z dwóch Lexusów IS stojących w salonie wzięliśmy za wersję topową tymczasem okazało się, iż jest to zaledwie wersja podstawowa czyli jak to się mówimy ,,goła”, chociaż w tym przypadku ,,goła” oznacza naprawdę coś zupełnie innego niż zazwyczaj.

Pierwsze kilometry jazdy testowej aut prowadził nasz sprzedawca, pod pretekstem pokazania nam, iż po przesiadce z auta benzynowego na takie z silnikiem diesela, można ruszać oraz zmieniać biegi nie szarpiąc przy tym. Początkowo sądziłem, że to była zwykła wymówka. Może chciał przetestować naszą cierpliwość lub sprawdzić nasze reakcje czy sama podróż w fotelach Lexusa nas zadowoli i obejdzie się bez oddawania kierownicy w ręce, młodych ludzi jak i kierowców. Dopiero kiedy siadłem za kierownicą IS 220, z dieslem pod maską, ustawiłem fotel, lusterka, kolumnę kierownicy i wszystko to co mogło mi przeszkadzać w jeździe i zakłócać czerpanie przyjemność z przemieszczania się tym samochodem, łącznie z wiejącą klimatyzacją na moje węzły chłonne, zrozumiałem to co miał na myśli Pan z Lexusa. Faktycznie, ażeby spokojnie i bez szarpnięć podczas zmiany biegów jechać tym samochodem trzeba bardzo delikatnie puszczać sprzęgło. Przy pierwszej próbie jazdy nim jak zwykłym autem benzynowym samochód nieprzyjemnie rzuca. Warto dodać, iż nasz egzemplarz miałsilnik o pojemności 2,2 litra oraz mocy 177KM, którą przekazywała na tyle koła 6-biegowa manualna skrzynia. Niewątpliwym plusem takiego przeniesienia napędu był lepszy start spod świateł, niż w przypadku aut przednionapędowych. Powiedziano nam, iż samochód z tym silnikiem ma tak duży moment obrotowy, co w przypadku zastosowania napęd na przód wyrywałoby kierownicę z rąk przy ruszaniu oraz na zakrętach. Przyznam się szczerze, że to tłumaczenie wydawało się mało wiarygodne. Kiedy jeździliśmy Alfą Romeo 159 2.0 też z silnikiem diesela, nic podobnego nie miało miejsca, a auto prowadziło się znakomicie. Napęd na tył w Lexusie ułatwiał manewrowanie oraz branie ciaśniejszych zakrętów, co mieliśmy okazję przetestować, jednocześnie pamiętając o standardowej przypadłości aut z tylnym napędem doposażono go w cały szereg elektronicznych systemów, które pilnowały aby podczas skrętów tył nie wyprzedził przodu.
Warto wspomnieć, iż nasz diesel miał najnowocześniejszy wtrysk bezpośredni oraz układ wydechowy co owocowało niskim spalaniem oraz zmniejszonym poziomem emisji substancji szkodliwych dla środowiska. Niestety tego drugiego nie mieliśmy okazji sprawdzić, gdyż nie było czasu żeby się trochę ,,przygazować” wąchając spaliny z rur wydechowych.
 Jeśli chodzi o wnętrze to nasz model miał dobrze wyprofilowane fotele obszyte czarną skórą, która ładnie się komponowała ze srebrnym lakierem. Tunel środkowy zaczynała konsola, w której umieszczono monitor LCD otoczony guzikami, których ilość nie przytłaczała. Osobiście zaskoczyła mnie bardzo krótka dźwignia zmiany biegów zwieńczona dość sporą gałką, jak na tę klasę aut. Poza tym obszyta skórą, dobrze leżąca w dłoniach, wielofunkcyjna kierownica. Umieszczono na niej kilka niezbędnych przycisków, które umożliwiały obsługę komputera bez konieczności odrywania rąk.
Po wciśnięciu przyciska start, zamiast przekręcenia kluczyka, przed kierowcą ukazuje się wyświetlany elektronicznie, klasyczny prędkościomierz oraz zrobiony w podobnym stylu obrotomierz. Pomiędzy nimi było jedynie kilka lampek i mały wyświetlacz diodowy. Żadnych szaleństw czy przeładowania elektroniką, pełne wyczucie, a jednocześnie wszystko dostępne pod ręką, a kiedy spojrzymy na listę wyposażenia nie brakuje nic, czego można oczekiwać po samochodzie tej klasy.
Samochód prowadzi się bardzo przyjemnie, bezbłędnie reaguje na ruchy kierownicą, jednocześnie nad wszystkim czuwa elektronika, abyśmy zbyt szybko nie zepsuli tego samochodu podczas wyprzedzania lub nagłego manewru omijania. Diesel miło pracuje pod maską, jednak nie czuć najmniejszego nawet przeniesienia wibracji na kierownicę czy dźwignię zmiany biegów. Nie słychać też typowo dieselowskiej pracy, kiedy stoimy na biegu jałowy na światłach lub uruchamiamy samochód.

Pod sam koniec chciałbym napisać o wyglądzie Lexusa, który jest bardziej porywający niż sama jazda nim niestety. Piękne kanciaste po bokach i z tyłu, a obłe z przodu linie kuszą dynamizmem oraz urzekają elegancją. Niestety sama jazda samochodem nie wzbudza już takich emocji jak jego wygląd. Przemieszczając się tym samochodem powiem szczerze, że czułem się dziwnie i nie wiem dlaczego. Może powodowało to rozczarowanie, ale przecież wszystko było na swoim miejscu. Wyposażenie, fotele ze skórą, silnik, skrzynia biegów itp.   zrobione wzorcowo, wręcz perfekcyjnie. Jednak nie czułem klimatu tego samochodu, może po prostu spodziewałem się zbyt wiele po Lexusie, że nie tylko pokona konkurencje jak Mercedes czy BMW ale będzie dużo  lepszy, niczym galaktyczny Real Madryt lub kosmiczna Duma Katalonii w porównaniu z Legią. Niestety tak nie było. Auto to pomimo, iż jest bardziej dynamiczne niż C klasa, mniej dziwne stylistycznie niż nowe BMW, to jednak nie odbierze stałych klientów tych marek.Oczywiści osoba, która jeździ tym samochodem uchodzi, nie tylko za kogoś kto odniósł sukces, ale też zna się na motoryzacji i ma bardziej wysublimowany gust, stawia większe wymagania niż odbiorcy tradycyjnych niemieckich marek aut luksusowych. Muszę z bólem serca przyznać, że te wszystkie hasła to tylko slogany wymyślone przez producenta i dziennikarzy motoryzacyjnych. Tak naprawdę niemiecka klasyka rządzi w tym wypadku jeśli chodzi o ducha samochodu i ich ponad stuletniej historii nie przeskoczy debiutant z 1989. Nie pomaga też cała masa gadżetów poczynając od lampki pod lewym lusterkiem, która oświetla przestrzeń obok drzwi kierowcy, po możliwość otwierania kluczykiem szyb w oknach na odległość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz